Umiesz liczyć – licz na siebie. Strona www.ewangelia.pl nie propaguje poglądów żadnego Kościoła (w szczególności poglądów Kościoła Rzymsko Katolickiego ani Świadków Jehowy), a usługujący w niej wolontariusze są członkami kilku różnych kościołów protestanckich. Naszym celem jest głoszenie ewangelii oraz zachęcanie do "umiesz liczyć - licz na siebie" - tyle, że ja jestem słaba z matematyki lebo Myśl 11 października 2010 roku, godz. 16:44 18,3°C Jeśli już musisz na kogoś W poprzednim odcinku z serii „Umiesz liczyć, licz na siebie, czyli samodzielnie oszczędzamy na emeryturę”, przybliżyłem Ci jak wygląda system emerytalny w Polsce. Następnie skupiłem się na tzw. III filarze emerytalnym, czyli tej części systemu, w ramach której dobrowolnie możemy odkładać dla siebie dodatkowe pieniądze na emeryturę. Przybliżyłem jedną z możliwości Umiesz liczyć, licz na siebie - opinie czytelników. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Umiesz liczyć, licz na siebie. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś". Nawet wyznaję pewną zasadę - "Umiesz liczyć ? Licz na siebie." Sama sobie radzę z problemami, nie potrzebuję ani ochrony, ani żadnych wspomagaczy. Co do idola, to On może być 'poręczą'. Mój dla mnie jest. Naprawdę bardzo mi pomógł w życiu, mimo iż mnie nie zna. Wiem, że gdy jest mi smutno i źle to mogę na niego liczyć. Vay Nhanh Fast Money. Po ostatnim szczycie NATO już wiemy, czego możemy się spodziewać – nie będzie stałej obecności wojsk NATO na terenie Polski ani innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Ma być „obecność ciągła”, czyli rotacja wojsk naszych zachodnich sojuszników. Oczywiście w skromnych rozmiarach. Żadnych tam „dwóch ciężkich brygad”. A to wszystko po to, by nie denerwować „pokój miłującego narodu rosyjskiego i jego przywódcy”. Wzadziwiający sposób utrwala się dziedzictwo II wojny światowej. Oprócz uzgodnionej w pakcie Ribbentrop–Mołotow granicy na wschodzie będziemy więc mieli w Europie porządek pojałtański. Z tą jednak różnicą, że jest on w wersji bliższej ówczesnym zobowiązaniom Stalina i zdecydowanie wbrew ich realizacji przez niego. Ale nadal jest tak, że Zachód chce wierzyć Panu na Kremlu i „i widzieć człowieka w jego oczach”. Oraz dotrzymywać układów, mimo że Rosja je lekceważy i łamie. Nikt już dziś nie przypomina (i nie chce pamiętać) o wspólnym zobowiązaniu Rosji, USA i Wielkiej Brytanii do poszanowania niepodległości i integralności Ukrainy, udzielonym w zamian za jej rezygnację z zasobów broni jądrowej. Pomimo wieloletniego politycznego flirtu USA z Gruzją, nie obiecano jej nawet perspektywy wejścia do NATO. Ukrainie zresztą także nie. Natomiast niezależnie od tego, co Rosja wyczynia, chce się pamiętać, że zobowiązano się do nierozmieszczania stałych jednostek NATO na terenie państw tzw. nowych członków NATO, czyli krajów stanowiących przed 1989 r. tereny podbite przez Związek Sowiecki i do niego włączone (jak Litwa, Łotwa i Estonia) lub skolonizowane (jak Polska, Czechosłowacja czy Węgry). Jesteśmy więc członkami NATO, ale członkami „drugiej kategorii”. To, co będzie u nas się działo w sferze militarnej, podlega uzgodnieniu z następcą imperium sowieckiego. Wprawdzie dotyczą nas przepisy o wspólnej obronie w razie agresji zewnętrznej (nie lekceważę tego faktu), ale… Pomóc – nie pomogą Myślę, że możemy liczyć na to, iż USA we własnym interesie nie pozostawią bez pomocy „nowych członków” NATO. Wygląda też, że w Stanach zaczynają rozumieć, iż utrata wiarygodności w Europie Środkowo-Wschodniej może sprowokować różne siły do rzucenia im wyzwania na terenie innych kontynentów – także na Bliskim Wschodzie i w rejonie Pacyfiku. Wszak na pochyłe drzewo każda koza skacze. Doświadczyli już tego Amerykanie po słynnej klapie w Wietnamie. Takiego rozumienia interesu politycznego nie widać w Europie Zachodniej. Niemcy najchętniej skorzystaliby z byle pretekstu, by znowu rzucić się w ramiona Rosji. Podobnie Francja. Dla Włochów ważniejszy jest basen Morza Śródziemnego. Tylko Wielka Brytania zdaje się na tym tle wyróżniać bardziej globalnym i dalekosiężnym spojrzeniem. Ta niechęć Zachodu do angażowania się we wschodnioeuropejską awanturę nie gwarantuje silnego i bezzwłocznego zaangażowania się go w obronę wschodnich sojuszników (w tym Polski). Można się spodziewać, że reakcja byłaby podobna do tej z września 1939 r. Owszem – bezzwłoczna decyzja polityczna. A potem wyczekiwanie: będziemy się bronili? I jak długo? Jak Ruskie będą pod Warszawą, to… Wiemy, że gdy Niemcy dotarli pod Warszawę, to nasi ówcześni sojusznicy – Francuzi i Brytyjczycy – na tajnej konferencji postanowili nie interweniować na rzecz Polski. Poza wyraźną niechęcią zachodnich sprzymierzeńców do interwencji jest jeszcze problem ich zdolności do interwencji. W polskich mediach całkiem niedawno ukazała się informacja, że siły zbrojne naszego sąsiada zachodniego są praktycznie w rozsypce: większość sprzętu (w tym samolotów i wozów pancernych) jest niesprawna, a morale żołnierzy znajduje się w stanie fatalnym. W Afganistanie miało się okazać, że ich pacyfistyczne nastawienie owocowało utratą wiarygodności dla partnerów. Niemcy w ogłosiły, że ich armia zostanie zredukowana do 180 tys. żołnierzy. Pod koniec zimnej wojny Niemcy Zachodnie dysponowały armią wielkości 545 tys. żołnierzy. Światowi pacyfiści Gdzie indziej może morale jest znacznie lepsze, ale czy siły zbrojne są tam odpowiednio wyposażone i przeszkolone? Dane pochodzące z takich krajów jak Francja i Wielka Brytania są w najwyższym stopniu niepokojące. Operacja libijska tych krajów ujawniła wręcz kompromitujące braki w ich uzbrojeniu i wyposażeniu. Pomimo przyjęcia wspólnego zobowiązania do wydatkowania co najmniej 2 proc. PKB na obronność, uznanego oficjalnie za „techniczny warunek członkostwa”, w 2013 r. wskaźnik ten osiągały tylko USA (4,4 proc.), Wlk. Brytania (2,4 proc.), Grecja (2,3 proc.) i Estonia (2,0 proc.). Polska przeznaczyła 1,8 proc., ale (tak, jak w poprzednich latach) nie wszystko wydała. Francja wydała 1,9 proc., Dania 1,4 proc., Niem­cy 1,3 proc., Włochy 1,2 proc., a Hiszpania 0,9 proc. Żałosne jest to, że Litwa, choć ma świadomość bezpośredniego zagrożenia, na obronność przeznaczyła zaledwie 0,8 proc. PKB. Rosja w tymże roku wydała na obronność ok. 4,5 proc. Większość państw członkowskich obniżyło swoje wydatki obronne w ubiegłym roku. Najbardziej drastyczne ich zmniejszenia nastąpiły w Kanadzie (o 7,6 proc.), Słowenii (o 8,7 proc.), Włoszech (o 10,3 proc.), na Węgrzech (o 11,9 proc.) i w Hiszpanii (o 11,9 proc.). Wydatki na obronność obniżyły także USA. Wprawdzie tylko o 2 proc., ale jeśli uwzględnimy, że amerykańskie wydatki stanowią ok. 72 proc. całej sumy wydatków obronnych poniesionych przez wszystkie kraje NATO łącznie, to jest to sprawa bardzo poważna. Co gorsza – prezydent Barack Obama kontynuuje politykę zmniejszania tych wydatków. W roku 2011 stanowiły one 4,6 proc. PKB, ale w roku 2015 ma to być 3,5 proc., a w projekcie na 2017 r. przewiduje się 2,9 proc. Rosja w czasie ostatniego dziesięciolecia zdecydowanie zwiększyła swój wysiłek zbrojeniowy aż o 79 proc. W szczególności dokonała zdecydowanej modernizacji lotnictwa. Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie" Źródło: Liczą się przede wszystkim wyniki indywidualne. Dlaczego tak się dzieje? Można przypuszczać, że dużą rolę w powyższej zmianie ma spadek wiarygodności instytucji międzynarodowych jako nadzorców dyscypliny w krajowej polityce gospodarczej. Spójrzmy choćby na to, w ilu państwach europejskich deficyt budżetowy przekracza limit 3 proc. PKB? A w ilu państwach dług publiczny utrzymuje się powyżej 60 proc. PKB? Mamy reguły, a tak jakby ich nie było. To mogło nie przeszkadzać, gdy czasy były dobre, a inwestorzy leniwie przymykali oko na takie niespójności. Lecz przy dzisiejszej awersji do ryzyka wiarygodność niepoparta faktami straciła na znaczeniu. Silne rozwarstwienie w postrzeganiu państw członkowskich strefy euro sugeruje, że rynkowa ocena poszczególnych gospodarek coraz bardziej zależy od ich wyników indywidualnych, a w coraz mniejszym stopniu od członkostwa w elitarnym klubie euro. Ostatnie doświadczenia pokazują, iż żadne, choćby nawet najbardziej wiarygodne reguły fiskalne i sposoby ich egzekwowania nie pomogą, jeśli nie stoi za nimi krajowa wola polityczna. A reputacja rozumiana jako długookresowe budowanie wiarygodności mocno straciła na znaczeniu. W ciągu ostatnich lat tyle razy obserwowaliśmy kłopoty firm i krajów dotychczas uważanych za ostoję stabilności, że reputacja nie jest już tak istotnym kryterium oceny kraju jak w przeszłości. Powyższe wnioski mają znaczenie i dla Polski. Nasza ubiegłoroczna reputacja „europejskiego lidera wzrostu” nie znaczy zbyt wiele. Tak samo jak niewiele znaczą nasze aspiracje do wejścia do strefy euro. Przed rynkowymi zawirowaniami nie chronią nas też reguły ograniczające wzrost długu. Liczą się natomiast i liczyć się będą rzeczywiste decyzje odnośnie do ograniczenia tegorocznego deficytu budżetowego i założenia fiskalne na rok przyszły. Przy tak nerwowej sytuacji na rynkach finansowych każda decyzja w tym względzie oznacza stąpanie po bardzo cienkim lodzie. A nieostrożny krok może sprawić, że będziemy musieli się nauczyć chodzić po falach. Godna emerytura jest możliwa. Pod warunkiem, że sam o nią zadbasz. Zabraknie pieniędzy na emerytury — ostrzegają eksperci. Z symulacji wynika, że świadczenie z pierwszego i drugiego filara wyniesie nie więcej niż połowę ostatniego wynagrodzenia. A to oznacza, że wielu z nas czeka życie na krawędzi ubóstwa. Nie tylko kolejne rządy, ale i pracodawcy uważają, że "liczy się tu i teraz". Program emerytalny realizuje jedynie 27 proc. polskich przedsiębiorstw i ta liczba ani drgnęła w ostatnich latach — wynika z badań firmy Mercer. Zatem brutalna prawda jest taka, że sami musimy zadbać o spokojną i dostatnią starość. Ziarnko do ziarnka Tymczasem — jak zauważa Agnieszka Rudnicka, starszy menedżer produktów w Raiffeisen Bank Polska — Polacy umieją odkładać pieniądze na krótko: na wakacje, samochód, remont mieszkania. Uważamy, że w dłuższej perspektywie na oszczędzanie nas nie stać. Inwestowanie rezerwujemy dla ludzi bogatych. A to błąd. — Niewielkie kwoty gromadzone regularnie tworzą kapitał na przyszłość. Zwłoka oznacza jedno — im dłużej trwa, tym więcej będzie trzeba odłożyć w każdym kolejnym miesiącu, by nadrobić stracony czas — wskazuje Agnieszka Rudnicka. Wtóruje jej Emil Szweda, analityk Open Finance, który do znudzenia powtarza klientom, że konsumpcja nie może pochłonąć wszystkich ich zarobków i oszczędności. — Zasada jest prosta: im bliżej do zakończenia działalności zarobkowej, tym większą część bieżących dochodów należy przeznaczać na lokaty i inwestycje. Jeśli pracownik ma 25 lat, wystarczy, że odkłada co miesiąc 5-10 proc. pensji. Natomiast jeżeli ktoś o starości zaczął myśleć dopiero po 45. roku życia, to i jedna trzecia wynagrodzenia nie wydaje się kwotą zbyt dużą — stwierdza konsultant. Natomiast Piotr Warski, niezależny doradca finansowy, dodaje, że nie należy zakładać, że po przejściu na emeryturę nasze potrzeby konsumpcyjne spadną. Raczej będziemy chcieli żyć na dotychczasowym poziomie. Owszem, odejdą wydatki na dzieci, ale pojawią się nowe, związane na przykład ze zdrowiem. Zatem nasze konto powinno być zasilane co miesiąc kwotą nie mniejszą niż ostatnie wynagrodzenie. Do dodatkowego oszczędzania i inwestowania w przyszłość eksperci szczególnie mocno namawiają osoby prowadzące działalność gospodarczą i zatrudnione np. na podstawie umowy o dzieło oraz rolników. Większość z nich odprowadza przecież minimalne składki do ZUS lub KRUS. Bardziej zapobiegliwe — według analityków — powinny być również kobiety. Powód: statystycznie wcześniej przechodzą na emeryturę i żyją dłużej od mężczyzn — czyli na gromadzenie kapitału mają mniej czasu. Morze możliwości W jaki sposób gromadzić dodatkowy kapitał na emeryturę? Na rynku finansowym możliwości inwestowania i oszczędzania jest wiele. Można wybierać spośród lokat bankowych, obligacji skarbowych, produktów strukturyzowanych, akcji, funduszy inwestycyjnych, albo kupić inwestycyjną polisę ubezpieczeniową. Wybór zależy od potrzeb, możliwości finansowych, czasu gromadzenia kapitału, a także — preferowanej skali ryzyka. — Nie wrzucajmy wszystkich pieniędzy do jednego worka — lepiej dywersyfikować swój portfel. Dzięki temu nasze oszczędności będą podlegać mniejszym wahaniom w razie zawirowań na rynkach finansowych — wskazuje Agnieszka Rudnicka. Inna rada menedżerki? W długim terminie, aby zebrać jak największy kapitał, warto — przynajmniej na początku — inwestować w instrumenty bardziej agresywne, np. fundusze akcyjne. Im bliżej końca oszczędzania, tym inwestycje powinny się stawać coraz bardziej bezpieczne. W praktyce oznacza to, że środki z funduszy akcyjnych należy stopniowo przenosić do funduszy bezpieczniejszych — np. stabilnego wzrostu, potem do obligacyjnych czy rynku pieniężnego. Specjalistka Raiffeisen Banku poleca także inwestycyjne programy ubezpieczeniowe. Są przeznaczone dla osób, które chcą długofalowo inwestować, ale nie mają czasu ani odpowiedniego doświadczenia, aby samodzielnie inwestować na giełdzie. Ubezpieczenie z funduszami łączy najlepsze cechy funduszu inwestycyjnego, lokaty i ubezpieczenia na życie. Zapewnia jednak zyskowność potencjalnie wyższą niż lokaty bankowe i wiąże się z mniejszym ryzykiem niż to, które towarzyszy samodzielnemu inwestowaniu w papiery wartościowe. W ubezpieczeniu z funduszem mamy do dyspozycji fundusze różnych TFI, o różnej strategii inwestycyjnej, co pozwala lokować w produkty obarczone różnym ryzykiem. — Dzięki formie ubezpieczenia na życie, konwersje jednostek pomiędzy funduszami nie są obciążone podatkiem od zysków kapitałowych. Pozwala to wykorzystać różnorodność oferty inwestycyjnej i w zależności od koniunktury zmieniać profil inwestycji, a przy tym korzystać z odroczenia zapłaty podatku dochodowego od zysku z inwestycji — 19-procentowy podatek płacony jest dopiero w momencie wypłaty środków — wyjaśnia Agnieszka Rudnicka. Innym rozwiązaniem jest założenie indywidualnego konta emerytalnego (IKE). Można to zrobić, podpisując umowę z towarzystwem funduszy inwestycyjnych, z towarzystwem ubezpieczeniowym, bankiem lub domem maklerskim. — Zaletą oszczędzania na IKE jest zwolnienie z 19-procentowego podatku od zysków kapitałowych, jednak z tego zwolnienia skorzystamy dopiero podejmując pieniądze po przejściu na emeryturę — tłumaczy specjalistka Raiffeisen Banku. Popularną formą inwestowania jest także zakup nieruchomości. Poza tym można lokować w dzieła sztuki, złoto, numizmaty. Najprostszą formą pomnażania kapitału wydają się depozyty bankowe. Najbardziej — według analityków — nadają się one jednak do krótkoterminowego lokowania pieniędzy, a nie z myślą o przyszłej emeryturze. Ekspert podpowie Wybór produktów jest duży. Przed dokonaniem wyboru każdy powinien odpowiedzieć sobie na kilka pytań: ile możemy odkładać, jaką kwotę chcemy zaoszczędzić, jak długo będziemy inwestować i jakie ryzyko jesteśmy w stanie zaakceptować? Emil Szweda zaleca przyjęcie postawy aktywnego inwestora, który co pewien czas modeluje swój portfel zależnie od tego, co się dzieje w gospodarce. — Ktoś taki zawsze trzyma rękę na pulsie i nie pozwala, by hossa uśpiła jego czujność. Szybko reaguje na wszystkie zmiany. Ale do tego potrzeba choćby minimalnej znajomości zasad ekonomii — podkreśla analityk Open Finance. A co z osobami, które z ekonomią są na bakier? — Powinny spotkać się z doradcą bankowym, który przybliży im konkretne rodzaje produktów inwestycyjnych, dając szansę na stworzenie portfela, który jest dla nich optymalny — podpowiada Agnieszka Rudnicka. l No to zaczynamy! Po dwuletniej przerwie wywołanej pandemią na nowo podjąłem działania dotyczące innowacji matematycznej pt. „Umiesz liczyć? Licz na siebie”. W ramach przypomnienia wspomnę tylko, że innowacja ma na celu spotkania uczniów naszej szkoły ze znanymi osobistościami z naszego miasta, podczas których obie strony wspólnie rozwiązują zadania matematyczne. W dniu 25 stycznia uczniowie klasy 8a Jagoda Sielska, Oliwia Grabiec, Karol Błaszczyszyn, Michał Głowacz oraz Jakub Siepioła spotkali się z komendantem Straży Miejskiej w Przemyślu, panem Janem Geneją. Na początku komendant opowiedział o zawodzie strażnika i trudach pracy w tym zawodzie. Dowiedzieliśmy się również bardzo wielu ciekawych informacji dotyczących funkcjonowania naszego miasta. Pan komendant pokazał nam zasadę działania defibrylatorów AED, które zostały zamontowane niedawno w różnych miejscach naszego miasta, zasadę działania paralizatora, a także broni jaką posiada SM. Następnie pan komendant otrzymał zadania matematyczne przygotowane przez uczniów, a które dotyczyły specyfiki pracy strażnika. Poradził sobie z nimi bardzo dobrze, korzystając niekiedy z pomocy ucznia. Wiele razy podczas spotkania podkreślił, jak ważna jest matematyka w każdym zawodzie. Spotkanie było bardzo owocne, przebiegło w miłej, przyjaznej atmosferze – uczniowie z niecierpliwością czekają na kolejne. Jak widać matematyka niesie ze sobą ciekawość. A zatem, do zobaczenia wkrótce. Henryk Dryniak Liczba wyświetleń: 546Od kilku dni najbardziej dyskutowanym na “Facebooku” tematem jest rozłam w Stowarzyszeniu Stop NOP. Nie wiem, co się tam dzieje, kto pod kim wykopał dołek i kto w niego wpadł, kto przejął władzę i jakimi metodami i nie zamierzam się tym zajmować. Rozgrywki personalne mnie nie interesują, może mam swoje sympatie, ale pozostanie to moją prywatną sprawą. Czy rozłam mnie zdziwił? Szczerze mówiąc nie za bardzo. A tak naprawdę wszystko to było do nad światem przejęły wielkie korporacje, a my zostaliśmy zdegradowani do roli niewolników. Albo nawet bydła roboczego, lub jak kto woli, szczurów zabijających się w wyścigu po stołki. Mamy pracować, zadowalać się nędznym wynagrodzeniem i nie pyskować. Elity rządzące światem nie potrzebują inteligentnych, samodzielnie myślących, odpowiedzialnych za siebie i asertywnych jednostek. Mamy być nierozgarnięci, posłuszni, niesamodzielni, dziecinni, niezaradni, infantylni, bezrefleksyjnie uzależnieni od autorytetów, a przede wszystkim mamy umierać młodo, żeby nie okradać ZUS-u z jego ciężko zapracowanych pieniędzy (yyyy, chyba ukradzionych, ale nieważne). Dlatego władza bardzo dba o zdrowie naszych pociech i od pierwszej doby ich pobytu na tym padole ładuje wprost do ich krwiobiegu wielkie szpryce najgorszych toksyn i trucizn, jakie są znane nie-ukowcom. Niemowlęta dostają rtęć (nie ma bezpiecznej dla żywego organizmu dawki rtęci), reaktywne biologicznie sole aluminium (które może i jest najpowszechniej występującym na ziemi pierwiastkiem, tyle tylko, że w naturze występuje w zupełnie nieprzyswajalnej przez organizmy żywe postaci), formaldehydu (środka do konserwacji trupów), DNA płodów pochodzących z aborcji rzekomo dokonanej kilkadziesiąt lat temu (trochę tkanek nieświeżego trupa wstrzykniętego wprost do krwi niemowlęcia jeszcze nikomu nie zaszkodziło), trochę wirusów z tkanek zwierząt, na narządach których hodowano bakterie i wirusy chorobotwórcze i wiele innych, odrażających i zabójczo szkodliwych substancji, których długą listę możecie znaleźć na stronie stowarzyszenie, fundacja ani organizacja broniąca obywatela przed pomysłami władzy nie ma prawa istnieć! A jeśli zaistnieje musi być chodzi o stowarzyszenia, fundacje i organizacje to ja jestem za, a nawet jednej strony stowarzyszanie się jest dobrym pomysłem, bo im więcej ludzi działa we wspólnej sprawie tym większą presję mogą wywierać na władzę. Ale z drugiej strony stowarzyszenie ma hierarchiczną strukturę, z grupą, która stoi u steru, a to oznacza, że można na to kierownictwo wpływać, wywierać na nie nacisk, można je szantażować lub przekupić, w końcu można je przejąć w całości zamieniając organizację w kontrolowaną to wiązałam ze Stowarzyszeniem spore przymus szczepień i nakładanie grzywien na rodziców jest niezgodny z polskim i międzynarodowym prawem, z polską Konstytucją i z Kartą praw Pacjenta, to było dla mnie oczywiste, że organizacja broniąca praw obywateli powinna natychmiast złożyć pozew do sądu. Czas mijał, ale działań prawnych wciąż nie było. Kiedy spytałam, dlaczego Stowarzyszenie nie pójdzie do sądu po sprawiedliwość dowiedziałam się, że taka opcja jest rozpatrywana i że prawnicy szukają odpowiednich ale nie jestem w stanie uwierzyć, że profesjonalni prawnicy nie potrafią znaleźć właściwego paragrafu w tak oczywistej sprawie jak jawne łamanie prawa!Zamiast walki w sądzie obserwowaliśmy przez lata niekończące się debaty telewizyjne z gatunku „strzyżono-golono” z udziałem rezolutnych matek i skorumpowanych med-celebrytów, marsze uliczne z udziałem zrozpaczonych rodziców okaleczonych dzieci i niekoniecznie zgodne z prawem hałaśliwe demonstracje pod sądami. Zamiast wywalczyć ostateczne zniesienie przymusu szczepień Stowarzyszenie ograniczało się do instruowania rodziców, w jaki sposób przerzucać się z sanepidem papierami i grać na zwłokę. Nie zauważyłam, żeby zachęcano tam kogokolwiek do dochodzenia swoich praw w sądach lub powiadamiania prokuratury o nagminnym łamaniu prawa przez na czas podjęto skuteczne, sądowe działania przeciw bezprawiu nie byłoby dramatu rodziców z Białogardu ani bezprawnego „aresztowania” noworodka przez szpital na Żelaznej w Warszawie. Nie byłoby kapturowych sądów pozbawiających ludzi praw rodzicielskich z powodu odmowy poddania noworodka nieludzkim szczepieniom i bezsensowym zabiegom, takim jak zmywanie mazi płodowej czy zakraplania oczu środkiem zapobiegającym rzeżączkowemu zapaleniu spojówek (przecież każda rodząca jest badana na nosicielstwo chorób wenerycznych). Nie byłoby policyjnego pościgu za rodzicami, których straszliwą zbrodnią było zabranie swojego własnego, zdrowego dziecka do swojego własnego mogę radzić przerażonym sytuacją rodzicom? UMIESZ LICZYĆ? LICZ NA SIEBIE!!!Rządzące światem elity doprowadziły do tego, że staliśmy się jak dzieci. Niby dorośli ludzie, ale niesamodzielni, niezaradni, stale oglądający się na autorytety, które wiedzą lepiej i na państwo, które odgrywa rolę dużego tatusia. W ogóle nie potrafimy zatroszczyć się o własne sprawy. Liczymy na rząd, na fundacje, policje i inne służby… Potrafimy tylko pytać „kto nas obroni?”, „kto to załatwi?” „kto nas uratuje?”Nikt was nie uratuje! Musicie nauczyć się radzić sobie sami!“Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu” – pisał Fryderyk czekać aż jakieś stowarzyszenie czy fundacja załatwią za was wasze problemy ruszcie zadki i weźcie własne sprawy we własne ręce!Zobaczcie co się dzieje! Kościół zwalcza diabła, ale satanizm staje się główną religią świata. Medycyna zwalcza choroby, ale chorób i zgonów jest coraz więcej. Fundacje walczą z patologią, ale patologia staje się wszechobecna. Oni nie są po to, żeby wam pomagać, lecz po to, żeby z tego chcesz szczepić dzieci? Przestań pytać „kto mi pomoże”! Pomóż sobie i dziecku sam/a! Idź do sądu, walcz i wygraj proces. To cię wyzwoli od niekończących się stresów raz na chcesz chorować? Dowiedz się, jak samodzielnie dbać o zdrowie. Poczytaj o zdrowym odżywianiu, poznaj zioła, zbieraj je własnoręcznie, naucz się robić kosmetyki i mydło. Nie masz czasu? Zamiast siedzieć przed telewizorem i przeżywać fikcyjne życie bohaterów seriali zacznij żyć własnym, pełnym Maria Sobolewska Źródło:

umiesz liczyć licz na siebie